wtorek, 26 stycznia 2010

rozerwana na strzępy

Siedząc na schodach akademickiego przytułku zaciągam się dymem wolno płonącego papierosa... Przeszywają mnie dreszcze zimna i podniecenia - nieustannie czekam na każdą nadchodzącą mnutę... Niecierpliwie roztargniona śnię o ukrytych w przyszłości nocach w Jego ramionach. Tymczasem szara, smutna rzeczywistość naszej studenckiej komuny. Gdzieś między świtem a południem dnia wczorajszego dzwonił Ten o którego telefon modliłam się miesiącami wypłakując w poduszkę łzy goryczy i tęsknoty. Tymczasem On martwiąc się o mnie wybiera momęt najmniej odpowiedni, właściwy, porządany. W czasie wcześniejszym łapałabym każdy gest, uśmiech, spojrzenie - nadzieję tak kruchą i ulotną - dziś czekam na Piotra w nadzieji na pogodną przyszłość. 

czwartek, 21 stycznia 2010

sinusojda "samo-uczuciowa" i Inny wyznaczajacy nowe ścieżki

Zaburzona dwubiegunowo od kilku dni przenoszę góry, świat leży u moich stóp i przejełam kontrolę nad osobowością poranioną, zrezygnowaną i przejawiającą silne skłonności samodestrukcyjne. Jak wiele może się zmienić w przeciongu zaledwie kilku dni... Zachwycona zapachem akademickiego powietrza martwię się teraz o kogoś tak wyjątkowego jak Kamień Filozofów - niedoścignione marzenie alchemików. Kogoś, kto swoim uśmiechem potrafi rozpromienić zakątki mojej ciemnej duszy, kto przytuli, pocieszy, pomoże... Choć szczyptę energii zabierz mi wykorzystując do celów prywatnych, egoistycznych i  tak Tobie potrzebnych.

Nie zaglądam na blogi właściwie od początku tego roku - którego w moim zamierzeniu miało nie być. Każdy kolejny - coraz gorszy, mroczny i bolesny. Decyzja podjęta nie została spełniona i boleję nad tym i łzy wylewam rozmyślajac nad własną głupotą i "nieprofesjonalizmem". Psychiatra wkrócce zajmie się moim skołatanym umysłem kreując system pomocy i wsparcia... Z tym tylko, że prozak teraz jest zbędnny - zbyt wiele energii się we mnie zebrało by wspomagać ją farmakologicznie. A jeśli chodzi o to zaburzenie, które wpisane jest w moje oczy - jak mogłabym zrezygnować ze smutku, który jest tak głęboki i przeszkadz żyć, wiedząc, że tylko dzięki niemu czasem jestem szczęśliwa jak anioł śpiewający dla swego stwórcy? Czuję, że rodzi się we mnie nowe, niezane jeszcze uczucie.Po szarym, smutnym i mrocznym świecie chodza ludzie podobni do gwiazd, wabiący swoim uśmiechem, fantazją i nieskończoną energią do rzeczy pięknych i zadziwiających.Spotykając Go (tym razem Innego niż Ten, którego znałam wcześniej - innego osobowo -  jednostki odmiennej, specyficznej, fascynującej) czuję jak eksploduje radość i zadowolenie, nieśmiały uśmiech i przebłyski zatartej wiedzy - o której tak dawno zapomniałam. Dawne uczucie ulega stopniowo przekształceniu - staje się pięknym wspomnieniem i czarą goryczy, nie rozpatrując czym bardziej.

Modlę się by nie spotkać Tego, który zmienił mnie i zniszczył - a który uczynił mnie szczęśliwą. Myślą uciekam do spacerów, wielogodzinnych, radosnych, bajanych pomiedzy mną a Nim gdzieś między płatkami śnigu.Nowy Inny zajmuje mnie sobą i motywuje do "bycia". Czekam - zobaczymy.

sobota, 2 stycznia 2010

nie tak jak być powinno

Przepraszam, i jeśli możecie wybaczcie mi... Moja głupota, naiwność i egoizm osiągnęły punkt kulminacyjny i zdecydowanie sytuacja była zaistnieć nie powinna - bo i po co? Nie tak to miało wyglądać, nie tu i teraz - sprowokowana alkoholem, smutkiem i takie tam inne - posunęłam się zdecydowanie za daleko. Nie przemyślałam konsekwencji, zapomniałam kogo skrzywdzę, zmartwię i zasmucę. Nie pomyślałam o nikim nie myśląc nawet o sobie. Przepraszam.




I może rysunek nie jest w pełni adekwatny, ale może się uśmiechniecie z politowaniem nad moją naiwnością :)