Znowu spać nie mogę, ale nie ja jedna... Znęcam się nad sobą czytając bloga. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek nauczę się żyć tym, co jest - nie czym było.
Doszperałam sen stary - który uleciał już z pamięci. Mogę do niego wrócić, uśmiechnąć się nad wspomnieniami.
Śnił mi się przyjaciel, śnił mi się romans - który zaistnieć nie mógł, nie może. A w tym romansie, który miejsca nie miał - był On. Prosząc o pomoc zwróciłam się do Niego - choć wiem, że mi nie wolno, choć nie widziałam Go od wieków...
Gdy mi smutno - uciekam. Czasem płaczę, choć zbyt rzadko. Odświeżam wspomnienia - tych kilka, które cokolwiek znaczą, do których się uśmiecham. I noc nieprzespana, choć cicha zupełnie - rozbrzmiewa blaskiem.
Kolejny wpis, który mnie uwiódł to list, który z perspektywy wygląda inaczej, napisany w rozpaczy, w jakimś dziwnym uniesieniu - list, który nie dotarł nigdy do celu. Nie potrafię jednak powiedzieć o nim nic ponad to, że był - a to, co o nim myślę - lepiej zachować dla siebie...
I wiele innych - smutnych i wesołych - słów splątanych z sobą, których nie układam, które same płyną... Przywołują chwile, poruszają serce i to wszystko z każdym wersem jawi się w kolorze - jakby wydarzyło się przed chwilą, tak bym mogła na to spojrzeć.
niedziela, 31 lipca 2011
sobota, 30 lipca 2011
muzyka z wielkiego milczenia wychodzi zza firany
noc ciemna nie chce mnie przytulić
sen się ze mną droczy
zwodzą na manowce satynowe pościele
a Morfeusz smutnie spogląda w przeciwną stronę
nie mogę zasnąć w za dużym łóżku
gubię się między poduszkami
nasluchuję nocnego bajania
które tylko w ciszy pogrąża nieruchome powietrze
muzyka z wielkiego milczenia wychodzi zza firany
i ciszą dźwięczy w uszach
i krzyczy niemymi ustami
w języku którego nie znam
sen się ze mną droczy
zwodzą na manowce satynowe pościele
a Morfeusz smutnie spogląda w przeciwną stronę
nie mogę zasnąć w za dużym łóżku
gubię się między poduszkami
nasluchuję nocnego bajania
które tylko w ciszy pogrąża nieruchome powietrze
muzyka z wielkiego milczenia wychodzi zza firany
i ciszą dźwięczy w uszach
i krzyczy niemymi ustami
w języku którego nie znam
czwartek, 28 lipca 2011
szmatki szmateczki
i co ze sobą zabrać?
pogoda się popsuła...
tymczasem tu słońce świeci
rozebrałam szafę na części pierwsze
i i tak nic nie mogę znaleźć...
słucham namiętnie ksu
elektryzujące niezmiernie
marzy mi się świat
gdzie ludzie ocierając się o siebie
mijają mnie beznamiętnie
tak potańczyć
poobijać się troszeczkę...
i wypić więcej niż się powinno
w ogłuszającym gwarze muzyki
i głosach niknących w świetle lamp
i co ze sobą zabrać?
pogoda się popsuła...
tymczasem tu słońce świeci
rozebrałam szafę na części pierwsze
i i tak nic nie mogę znaleźć...
słucham namiętnie ksu
elektryzujące niezmiernie
marzy mi się świat
gdzie ludzie ocierając się o siebie
mijają mnie beznamiętnie
tak potańczyć
poobijać się troszeczkę...
i wypić więcej niż się powinno
w ogłuszającym gwarze muzyki
i głosach niknących w świetle lamp
środa, 27 lipca 2011
śmierć, czyli rozmowy dydaktyczne
gardzę miłością
miłość nie istnieje
nienawidzę życia
ech...
odbyłam wczoraj "pouczającą" rozmowę
czemuż tłumaczą mi, że warto żyć?
czemu rozczulają się nad moją młodością?
czemu "życie jest piękne"
i powinnam je szanować?
podejmując decyzję z przeszłości wiedziałam co robię
liczyłam się z konsekwencjami
nie chciałam straszyć i szantażować
chciałam, po prostu chciałam
nie być
nie udało się, choć było tak blisko
ale powtarzam
nikt nie musi mnie pilnować
nie obiecuję, że to się nie powtórzy
nie znam czasu, który jeszcze nie nastał
ale nie kusi mnie
nie ciągnie mnie za rękę
i nawet nie myślę o śmierci
więc po co mi o niej przypominać?
miłość nie istnieje
nienawidzę życia
ech...
odbyłam wczoraj "pouczającą" rozmowę
czemuż tłumaczą mi, że warto żyć?
czemu rozczulają się nad moją młodością?
czemu "życie jest piękne"
i powinnam je szanować?
podejmując decyzję z przeszłości wiedziałam co robię
liczyłam się z konsekwencjami
nie chciałam straszyć i szantażować
chciałam, po prostu chciałam
nie być
nie udało się, choć było tak blisko
ale powtarzam
nikt nie musi mnie pilnować
nie obiecuję, że to się nie powtórzy
nie znam czasu, który jeszcze nie nastał
ale nie kusi mnie
nie ciągnie mnie za rękę
i nawet nie myślę o śmierci
więc po co mi o niej przypominać?
gruźlicznie i szpital
Dziwny ten dzisiejszy dzień, jak nie dzień zupełnie. Jak się chodzi spać o szóstej rano to nie dziwne, że pobudka o dwunastej wydaje się karą... Tymczasem dzień stracony się wydaje jeśli w połowie się go prześpi.
Wakacje kolorują się jeszcze ciekawsze niż przewidywałam - dziadek mi do szpitala na urlop wyjechał, więc i ja Koszalin odwiedzę mimochodem. Strach się bać, co ja tam zastanę: oddział przeciwgruźliczny - więc nie wiem, czy mnie wpuszczą...
W światach możliwych może bywa inaczej...
Wakacje kolorują się jeszcze ciekawsze niż przewidywałam - dziadek mi do szpitala na urlop wyjechał, więc i ja Koszalin odwiedzę mimochodem. Strach się bać, co ja tam zastanę: oddział przeciwgruźliczny - więc nie wiem, czy mnie wpuszczą...
W światach możliwych może bywa inaczej...
wtorek, 26 lipca 2011
poniedziałek, 25 lipca 2011
w samotności pragnę samotności, choć nie tylko
pamiętam tak wiele wschodów i zachodów słońca
tęsknię za deszczem nieporadnie spływającym po karku
za gromem burzy spadającym na miasto
na ciche ulice zastygłe w odrętwieniu
oddech w oddech
i Twoje ramię przy mym ramieniu
zapatrzeni w purpurowe niebo
oddające hołd nieustraszonym
tęsknię za deszczem nieporadnie spływającym po karku
za gromem burzy spadającym na miasto
na ciche ulice zastygłe w odrętwieniu
oddech w oddech
i Twoje ramię przy mym ramieniu
zapatrzeni w purpurowe niebo
oddające hołd nieustraszonym
dom, już niedługo dom
oczy mrużę na dobranoc
jeszcze tylko tydzień
tydzień i dwa dni
i pojadę do domu
utęsknionego domu
i mama mnie przytuli
tata ucałuje w czółko
a Adaś już od progu będzie krzyczał:
KOCHAM CIĘ!
jeszcze tylko tydzień
tydzień i dwa dni
i pojadę do domu
utęsknionego domu
i mama mnie przytuli
tata ucałuje w czółko
a Adaś już od progu będzie krzyczał:
KOCHAM CIĘ!
piątek, 15 lipca 2011
myśl o czarnoksięstwie
Czasami myślę, że jestem czarownicą.
Nie prawdziwą może ale zdolną...
W chwilach wytchnienia, roztargnienia, gdy myśli błąkają się nieokiełznane po pustkowiu umysłu - gdzieś, nieprzewidzianie pojawia się uczucie. Nieprzemyślane, to które zbłądziło na splątanych ścieżkach. Świta w głowie promienistym światłem, znajduje ujście w szczelinach umysłu.
Niedorzeczne czasem - staje się.
Nie prawdziwą może ale zdolną...
W chwilach wytchnienia, roztargnienia, gdy myśli błąkają się nieokiełznane po pustkowiu umysłu - gdzieś, nieprzewidzianie pojawia się uczucie. Nieprzemyślane, to które zbłądziło na splątanych ścieżkach. Świta w głowie promienistym światłem, znajduje ujście w szczelinach umysłu.
Niedorzeczne czasem - staje się.
środa, 13 lipca 2011
bilet w jedną stronę
moje życie...
czym ono jest?
niezrównoważona
wiecznie gdzieś, gdzie nie powinno mnie być...
czegoś szukam
błądzę między ulicami
szukając szczęścia?
a wystarczy jedno zdjęcie
jedna myśl
która zawsze, zawsze i wszędzie
wywołuje uśmiech
i ten ścisk w żołądku
który nieporównywalny
niepowstrzymany
wystarczy aby żyć
głupi facebook
odbieram pocztę
czytam
zaczepił Cię...
i dzień zakolorowany
i deszcz zza okna rozbrzmiewa
niby muzyka zwiastująca to...
sparaliżowana lata temu
wciąż trwam w tym samym odrętwieniu
czym ono jest?
niezrównoważona
wiecznie gdzieś, gdzie nie powinno mnie być...
czegoś szukam
błądzę między ulicami
szukając szczęścia?
a wystarczy jedno zdjęcie
jedna myśl
która zawsze, zawsze i wszędzie
wywołuje uśmiech
i ten ścisk w żołądku
który nieporównywalny
niepowstrzymany
wystarczy aby żyć
głupi facebook
odbieram pocztę
czytam
zaczepił Cię...
i dzień zakolorowany
i deszcz zza okna rozbrzmiewa
niby muzyka zwiastująca to...
sparaliżowana lata temu
wciąż trwam w tym samym odrętwieniu
Subskrybuj:
Posty (Atom)