czwartek, 29 marca 2012
poniedziałek, 26 marca 2012
historia pewnej milosci
Szalony romans, zbyt piekny aby mogl byc prawdziwy.
A byl...
Pamieta jak dzis, gdy pierwszy raz go zobaczyla - niby nic takiego, ale usmiech mial zniewalajacy. Nie myslala o nim, nie zastanawiala sie co mogloby sie stac... Zajeta, zamyslona, zbyt niesmiala aby sie odezwac.
A on probowal, systematycznie uczyl ja odwagi, tlumaczyl pojecia i akcentowal slowa. Przekroczyli granice jezyka, ktora wczesniej nie pozwalala jej sie zblizyc... I kochali sie, kochali sie namietnie w niewielkim hotelu na przedmiesciach miasta, na niewygodnym lozku zawieszonym tuz pod sufitem. Mijaly tygodnie a on nie potrafil sie nia nasycic, pragnal wiecej, zadal wiecej. Zazdrosny o kazde spojrzenie, o kazdy usmiech skierowany nie w jego strone - o mysl, ktorej nie mogl poznac.
Roznili sie wszystkim - historia, zyciem, pragnieniami... Nawet kolor skory zwiastowal rychle nieporozumienie. Przekraczali granice, pokonywali przeszkody - szczesliwi, upajajac sie soba.
Gdy nagle wszystko pryslo... Klutnie, pretensje i noce w zimnej poscieli, noce przy kieliszku wodki. Nie sa juz razem - tylko czasem, przez przypadek - kradna sobie usmiech, pocalunek w ciemnej ulicy, ukradkowe spojrzenie w niewlasciwa strone...
A byl...
Pamieta jak dzis, gdy pierwszy raz go zobaczyla - niby nic takiego, ale usmiech mial zniewalajacy. Nie myslala o nim, nie zastanawiala sie co mogloby sie stac... Zajeta, zamyslona, zbyt niesmiala aby sie odezwac.
A on probowal, systematycznie uczyl ja odwagi, tlumaczyl pojecia i akcentowal slowa. Przekroczyli granice jezyka, ktora wczesniej nie pozwalala jej sie zblizyc... I kochali sie, kochali sie namietnie w niewielkim hotelu na przedmiesciach miasta, na niewygodnym lozku zawieszonym tuz pod sufitem. Mijaly tygodnie a on nie potrafil sie nia nasycic, pragnal wiecej, zadal wiecej. Zazdrosny o kazde spojrzenie, o kazdy usmiech skierowany nie w jego strone - o mysl, ktorej nie mogl poznac.
Roznili sie wszystkim - historia, zyciem, pragnieniami... Nawet kolor skory zwiastowal rychle nieporozumienie. Przekraczali granice, pokonywali przeszkody - szczesliwi, upajajac sie soba.
Gdy nagle wszystko pryslo... Klutnie, pretensje i noce w zimnej poscieli, noce przy kieliszku wodki. Nie sa juz razem - tylko czasem, przez przypadek - kradna sobie usmiech, pocalunek w ciemnej ulicy, ukradkowe spojrzenie w niewlasciwa strone...
czwartek, 22 marca 2012
Kocham to uczucie, gdy budze sie o poranku, gdy slonce zaglada do mojego okna - a ja z filizanka kawy siadam na parapecie. Zaspane jeszcze miasto budzi sie do zycia, a ja rozkoszuje sie wilgotnym jeszcze powietrzem - westchnieniem nocy, ktora wlasnie udaje sie na spoczynek.
Kocham to uczucie, gdy wzbijam sie w powietrze, gdy samolot odrywa sie od ziemi. Przebiwszy chmury zastanawiam sie co bedzie, gdzie wyladuje... Zachwyca mnie wolnosc i jedna chwila, ktora pozwala zmienic wszystko. Niezaleznosc i moc, ktora jest we mnie...
Kocham to uczucie, gdy zasypiam w czyjis ramionach, gdy czuje czyjes cieplo... I ten oddech spokojny na mojej szyji zwiastujacy sen rychly i sny niepoznane.
Kocham to uczucie, gdy wzbijam sie w powietrze, gdy samolot odrywa sie od ziemi. Przebiwszy chmury zastanawiam sie co bedzie, gdzie wyladuje... Zachwyca mnie wolnosc i jedna chwila, ktora pozwala zmienic wszystko. Niezaleznosc i moc, ktora jest we mnie...
Kocham to uczucie, gdy zasypiam w czyjis ramionach, gdy czuje czyjes cieplo... I ten oddech spokojny na mojej szyji zwiastujacy sen rychly i sny niepoznane.
wtorek, 20 marca 2012
na jutro (plan)
moze jakis spacer?
nie, dzis juz za pozno...
ale obiecuje jutro przywitac sie z wiosna
fotograficznie
i podziele sie z Wami
ps. codzienne godzinne spacery przywracaja mi zycie (i jakis taki usmiech na koslawej twarzy?)
nie, dzis juz za pozno...
ale obiecuje jutro przywitac sie z wiosna
fotograficznie
i podziele sie z Wami
ps. codzienne godzinne spacery przywracaja mi zycie (i jakis taki usmiech na koslawej twarzy?)
poniedziałek, 19 marca 2012
piątek, 9 marca 2012
A moze tak i stad uciec? Schowac sie pod pierzyne mieciutka i tam zaszyc sie w cieplej ciszy...
Nie moge - bo niby gdzie? Nie chce - bo niby czemu?
Trzeba stawic czola zyciu - mimo, ze to tak boli.
Tylko lez mi brakuje i nadzieji na przyszlosc...
Ps. Tesknie do zachodow slonca na Niepodleglosci, do kieliszka czerwonego wina na parapecie mojego domu...
Nie moge - bo niby gdzie? Nie chce - bo niby czemu?
Trzeba stawic czola zyciu - mimo, ze to tak boli.
Tylko lez mi brakuje i nadzieji na przyszlosc...
Ps. Tesknie do zachodow slonca na Niepodleglosci, do kieliszka czerwonego wina na parapecie mojego domu...
czwartek, 8 marca 2012
KONIEC
Muzyka z wielkiego milczenia ma w nosie wszystkich i wszystko, kalliope poddaje sie a bron sklada do magazynu. Dosc juz wykozystywania mnie na kazdym kroku, koniec wsluchiwania sie w cudze potrzeby, ulegania prosba, pomagania za wszelaka cene.
Moja elastycznosc sie skonczyla a ja chce zajac sie soba!
Wszystkich innych wysylam do diabla.
Moja elastycznosc sie skonczyla a ja chce zajac sie soba!
Wszystkich innych wysylam do diabla.
Subskrybuj:
Posty (Atom)