poniedziałek, 31 października 2011

w ostatniej chwili

Zabiegana byłam w tym tygodniu...

Tymczasem jesień przemija niezauważenie, nie pytając mnie o zdanie. A przecież się na to nie zgadzam... Przecież ją uwielbiam i mogłaby trwać w nieskończoność. Szczególnie na Sołaczu...

Cieszę się na przyszłość, nie na tak daleką jak mogłoby się wydawać... Dziesiątego grudnia stanę w moim ukochanym mieście, w moim domu i wśród przyjaciół. Zobaczę tych, których kocham i będę miała czas... Wystarczająco dużo czasu.




Najciekawsze z ciekawostek - nie zastanawiam się, nie wspominam. Nie kręcę się wokół telefonu i nawet nie zamierzam... Nie będę do Niego pisać i nie chcę dzwonić. Nie zależy mi już, nie chcę nawet go zobaczyć.
Niemożliwe stało się namacalnym? A to jednak Poznań...

I to moje miasto... (wyszperane w sieci)


Jest tu kilka takich miejsc
Gdzie nie warto sie pałętać
I kilka takich miejsc
By zapomnieć i pamiętać

środa, 19 października 2011

czerwonym atramentem

Rozczulam się nad sobą, wspominam minione... Chwile, których nie da się zawrócić, które przeciekają przez palce. Obłąkane myśli potrzebują łez - całe morze łez... W ignorancji świata unieszczęśliwiam siebie.

Muzyka milczy na rozstaju dróg - a obie zamglone chmurnie nie dają wskazówek. Tęsknię za bólem i smutkiem,  za uśmiechem minionym na cichej uliczce, za filiżanką gorącej czekolady. Za śniegiem rozpływającym się między palcami i zieloną czapką, której nie nosiłam. Za tym maleńkim światem, który mimo woli stworzyłam... Mimo obojętności kochałam. Ten dziwny świat nie dający oddychać, nie pozwalający żyć...

Ale czy to jego wina? Wymalowany na gazecie, na skrawku papieru rozpadał się w rękach. Krwawił czerwonymi łzami ściekającymi po nadgarstkach, po moich nadgarstkach...

Puste korytarze wabiły muzyką - z zamkniętych pokoi, do których wystarczyło zapukać wydobywał się dźwięk, kusząco-ponętny o zapachu grzanego wina. Uderzenia gitary po drugiej stronie, na końcu któregoś korytarza, śpiew dudniący w uszach... Było tak wspaniale, było tak źle.

Pamiętam gorzkie łzy - rzekę której nie potrafiłam zatrzymać, której nigdy nie powiedziałam stop. Pamiętam podłogę obsypaną kolorowym szkłem. Dziewczynę w pustym pokoju, w którym nie było już niczego. Płakała cała nie potrafiąc się poruszyć na czerwonym parapecie. Wpatrzona w dal próbowała zrozumieć, pojąc co straciła. Gdybym mogła odwrócić czas czy mogłabym jej pomóc? Czy podjełabym jakąś decyzje? Czy zatrzymałabym czas? Czy zabiłabym serce, które jeszcze w niej biło?
Czerwone strugi zakolorowały skórę kreśląc zgodnie z uderzeniami serca. Minuty ciągnące się w nieskończoność, noc która nigdy nie miała końca. I przeczucie, że już nigdy nic się nie zmieni - że tak było i będzie, a tylko kolejne blizny upamiętnia przeszłość. Serce, któremu tylko wydawało się że żyje - i dziewczyna, której już nie ma...
"Śmierć była jeszcze piękniejsza..."

Kocham smak krwi, ciepłej, gęstej krwi...
Nienawidzę życia.



Czasem po prostu muszę to powiedzieć.

poniedziałek, 17 października 2011

I had a dream

Robiłam w nocy pranie w czterech ścianach akademikowego pokoju.
Rozpakowywałam rzeczy układając je zgrabnie na półki.
Ścieliłam pachnącą pościel na ukochanym łóżku.
W miejscu, które kocham i tęsknię.
Budząc się rano nie byłam pewna gdzie tak naprawdę jestem...
Jakoś ostatnio zbyt rzeczywiście mi w krainie fantazji.

I wiedziałam, że wcale nie chcę tam być...



I was a little girl alone in my little world who dreamed of a little home for me.

and it makes me wonder

Śnił mi się mój ślub - z człowiekiem, którego nie znam.
Niby kolega z lat młodzieńczych - dziś zupełnie obcy człowiek.
Wszystko przygotowane czekało na mój nieświadomy przyjazd.
Zwątpiłam czy to jest jawa czy sen.
Dokładność szczegółów, precyzja wykończenia.
Emocje, które wydały się prawdziwe.
Zwiodło mnie sennie w swej niemożliwości.


Tymczasem jestem starsza, kolejny długi rok mogę odłożyć między zakurzone książki.



And as we wind on down the road
Our shadows taller than our souls

And it makes me wonder

czwartek, 13 października 2011

ekscytacja i radość
gdzieś w żołądku się mieszają
nie wiem jak i dlaczego
nie rozumiem siebie

siebie świata i innych

życie czasami bywa proste
zbyt proste
a ja wszędzie doszukuję się haczyków



może czas coś ze sobą zrobić?
a może to po prostu farsa...

środa, 12 października 2011

w oceanie (wspomnień)

W oceanie wspomnień utopiłam się rok temu.
Teraz doczołgałam się do brzegu niezdarnie pełznąc po dnie.

Zastanawiam się tylko, czy wciąż jestem żywa...



...foto wyszperane

sobota, 8 października 2011

o gibaniu - sprzed dwóch lat?

"gibło mnie troszku w lewo, potem padłam na prawo i tak se leże... czasem myślę, że trzeba wstać, ale i tak leżę, żeby mnie więcej w żadną ze stron nie gibało, bo to najzwyczajniej w świecie uczucie nader dziwne i z leksza nieokreślone. jak się już gibnie, to więcej się gibać nie chce! wierzcie, mi..."

Pamiętasz?

:)

piątek, 7 października 2011

spać!

Ach spać, spać, spać!
Jeszcze się w tym życiu nie wyspałam!

Ale i tak czasami bywa...

czwartek, 6 października 2011

w odcieniu złotawym las mgłą przeszywany

Jesiennie kleją mi się oczy.
Czerwone liście tańczą nie znany taniec - zapach lasu odurza, upojnie nie pozwalając marzyć. Obrazy malują się żółcią nakrapianą pomarańczowymi plamami, w przebłyskach złotawego słońca.
A nade mną unosi się gorzkawy zapach papierosa, dusznie napełnia płuca, słodko mieszając się z jesienią. Pamiętam jak zbierałam jagody - z Kasią w jakimś wielkim lesie. Pierwsze piwo w koszyku otwierane niezdarnie na przydrożnym kamieniu. I deszcz, który z lasu nas przepłoszył.
Pamiętam jak jeździłam z mamą na kurki, pomarańczowo-żółte - bezczelnie wychylające się na poszyciu. Jak rowery za sobą ciągłyśmy, rozmawiając nie pamiętam już o czym. I razu jednego zamiast z koszem grzybów - wróciłyśmy z psiakiem, najbrzydszym jakiego w życiu widziałam.
Pamiętam jak rano wstawałam, zaspana jeszcze, nieprzytomna... Rodzinnie do lasu zmierzając na zawody, grzybobranie rozkoszne. I te kanapki - niby zwykłe - o niezapomnianym smaku, przy samochodzie łapczywie wcinaliśmy.
I krople rosy na polikach mamy. I bukiet wrzosu ukryty między grzybami. I mgłę, co las w swą pierzynę spowiła. I ścieżki, które tata nam pokazywał. I śmiech Adasia, kiedy zagubiony sam nas odnalazł wcale się nie zgubiwszy.
I bardzo Ich kocham, i te jesienne lasy.



 zdjęcie wyszperane w internecie...

wtorek, 4 października 2011

I'm going where the cold wind blows

I co z tego, że już nie boli - skoro i tak bawię się z życiem w kotka i myszkę? Nienawidzę tego świata, od lat - nie potrafię się zmienić...
Chciałabym aby ktoś pociągnął mnie za rękę, chociaż pierwsze sto metrów - dalej już pójdę sama...
Chciałabym chcieć, to tak bardzo pomaga żyć.



I'm going where the cold wind blows
In the pines, in the pines
Where the sun don't ever shine
I will shiver the whole night through

sobota, 1 października 2011

wehikuł czasu


Ani jej nie kocham ani jej nie lubię... I o czym dyskutować?

Byłam wczoraj na spacerze... Zabrałam z sobą dwa psiaki - żeby mi się nie nudziło. Krótka relacja fotograficzna z parku skąpanego w mojej ukochanej jesieni...




I marzę o tym, żeby się do kogoś przytulić... Bo to jesiennie po prostu tak wypada?





Dużo bym dał, by przeżyć to znów
Wehikuł czasu to byłby cud
Mam jeszcze wiarę, odmieni się los,
Znów kwiatek do lufy wetknie im ktoś

Marzeniami żyłem jak król...