piątek, 9 kwietnia 2010

ciut, troszeczku - na szybcika

Obiecałam zaglądać częściej, tymczasem w natłoku zajęć, których nawet nie potrafię sprecyzować ponownie zaniedbałam rozpisy, wpisy i opowiastki. Humor dobry i samozadowolenie rozpiera mnie dnia dzisiejszego - wiadomość o przyznaniu stypendium (czyli o pieniądzach, których się nie spodziewałam) zdecydowanie zmienia nastawienie do życia.
Wróciłam właśnie od lekarza, który zapisał mi nowe cukierki na poprawę humoru i opanowanie niespokojnych myśli.

Marzy mi się powrót do domu... Tym razem było mi tak dobrze jak jeszcze chyba nigdy. Spełniło się moje marzenie - święta u boku mojego wspaniałego mężczyzny, dla którego powoli tracę głowę. Piotruś przyjechał w Niedzielę Wielkanocną ze względu na wesele Marleny, gdzie był moim towarzyszem. Tańczyliśmy całą noc zachwyceni sobą, wpatrzeni w swoje oczy... Wesele weselem, ale nam dobrze było... I te spacery i te pieszczoty i wszystko jakieś takie magią spowite.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz