czwartek, 15 października 2009

Dokładnie 12 miesięcy temu dostałam bukiet pięknych, delikatnych, maleńkich róż. Ironio - róże były żółte... Kwiaty oznaczające miłość, kolor - zdradę. Coś w tym jest - niektóre wydarzenia można przewidzieć... Ale nie to jest ważne.

Byłam wtedy w pracy - w Starym Browarze, w Witchenie. Układałam rękawiczki w szufladach. Klęcząc na kolanach niecierpliwie czekałam na koniec mojej zmiany. Czas zwalniał z każdą minutą, znęcał się nade mną nie chcąc przyspieszyć. Czekałam pogrążona w pracy i błądząca myślą gdzieś daleko, w innym czasie, w innej przestrzeni. I wtedy świat zawirował, straciłam poczucie rzeczywistości, zapomniałam o wszystkim. Przede mną stał On wpatrzony w moje oczy, uśmiechnięty. Trwaliśmy tak nieskończenie zapatrzeni w siebie, zakochani... W ręku trzymał ten malutki bukiecik, te kwiatki, które kupił dla mnie. Pierwszy i ostatni raz - już nigdy więcej. Nie pytając o zgodę porwał mnie z tego wielkiego miasta, ukrył w swoim świecie i dogadzał i pieścił i całował. I ile mi wtedy dawał siebie, jak mocno mnie przytulał, jak czule całował. Byłam wtedy tylko Jego - a On niczego więcej nie chciał.

To były najpiękniejsze urodziny w moim życiu, najwspanialszy czas jaki dane mi było przeżyć. Nie czekam już na nic więcej - wszystko, co nadejdzie choć w połowie nie jest tak cenne, jak to, co było. To co było z Nim.

A dzisiaj? Świętuję z moimi przyjaciółmi - ludzmi, których kocham bardziej niż siebie. Nie potrafiłabym bez nich żyć. Ciekawe zjawisko - mimo, iż człowiek izoluje się od innych, przybiera maski zależne od sytuacji, kontekstu, znajomości otoczenia - istnieją ludzie przed którymi się nie gra. Mimo, że czasem udajesz, ukrywasz się za uśmiechem, żartami, tworzysz teatr którego scenariusza nie znasz - oni widzą kim jesteś naprawdę. Przymykają oko na Twoje wady, nienaturalne zachowania, niestosowne dowcipy - i nadal Cię kochają. Czasem to jest takie proste - ludzie pojawiają się i odchodzą. Było tak, jest i będzie. W tym ogromnym świecie, w natłoku wydarzeń, twarzy, smutków i radości odnajdujemy Tych, którzy są nam bliscy. Może to są dusze związane z nami niezależnie, w innej przestrzeni, w innym czasie. Może to Oni stanowią sens naszego życia? Ludzie odchodzą, ale oni zostają - jeśli nie blisko, tuż, na wyciągnięcie ręki - to z pewnością w sercu, są treścią, kwintesencją, są sensem.

W moim życiu również istnieją takie dobre dusze, które kocham. Nie jesteśmy spokrewnieni, prócz przyjaźni nic nas nie łączy - ale dla siebie możemy zrobić wiele - jeśli nie wszystko. Jednym z tych Aniołów jest ktoś z kim mieszkam, innym - ktoś, kogo Anioł kocha. Jest jeszcze moja siostra, przyjaciółka, Bratnia Dusza, z którą znamy się wiele lat. Są też Inni - którzy w ten lub inny sposób troszczą się o mnie, pamiętają. Wspaniała jest świadomość, że człowiek nie jest sam - że jest ktoś, kto pomoże, wysłucha, pocieszy. Razem można się śmiać, zdobywać góry, pokonywać morza, odkryć świat.

Właśnie to chciałam dziś powiedzieć - nie jesteś sam. Jestem ja, są inni. Pamiętaj.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz