piątek, 12 lutego 2010

pusty pokój

Szalony tydzień chyli się ku upadkowi, a mnie ponownie doganiają chmurne myśli skropione łzami i jakimś takim niedookreślonym smutkiem. Zawsze można szukać winy gdzieś między jedną a drugą bezsenną nocą i mężczyzną, który zachowując niewymowne milczenie przywołuje wspomnienia, które nie mogą być zapomniane. Zbyt wiele tych wspomnien kłębi się w pustym pokoju pozbawionym pożadanej obecności mojego Czesia. Jakoś nijak mi bez tej dziewczyny, dzięki której wciąż utrzymuję kontakt z rzeczywistością zbędną mi od jakiegoś czasu...

Marudzić zaczynam i żale chciałabym wylać - tylko jakoś tak nie wiem od czego zacząć. Może innym razem więcej natchnienia i weny się we mnie odnajdzie i da upust wszystkiemu, co z siebie chciałabym już wyrzucić.

Strach mnie przejmuje na myśl o milczącym telefonie i pustym pokoju, w którym sama sobie pozostawiona zostałam. Sama owszem być lubię - ale może gdy spieszę się niezmiernie i zmierzam do celu, po którym już następna sprawa mnie goni. Dziś mam ochotę wtulić się w Jego ramiona i zasnąć wsłuchana w równy z lekka świszczący oddech astmatyka...........................................................
Choć może i niekoniecznie... Lecz nikt Inny tak nie tuli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz