środa, 23 listopada 2011

just friends?

Nie mam czasu tu zagladac... Przede wszystkim dlatego, ze jestem pozbawiona komputera od dwoch tygodni, a co gorsze nie wiem ile to jeszcze potrwa...

A tymczasem zycie zawirowalo jesienno-zimowa zawierucha. Krew goraca rozgrzewa zmarzniente dlonie, a czyjsc pocalunek kaleczy serce... Dziwne te rany, bo nader porzadane - a mysli rozsadzaja glowe. Strach z radoscia sie klania startujac do wyscigu nie zaplanowanego. A ja drze w ramionach tego, co to zaplanowal rywalizacje, co ze mna pogrywa i nie pozwoli mi wygrac... Ile w tym przyjazni a ile czegos wiecej? Nie potrafie rozwiklac... Jak dziecko na widok cukierka ja ciesze sie do telefonu rozpoznajac jego numer.
Zupelnie nie pamietam kiedy tak sie czulam, kiedy nie moglam powstrzymac usmiechu i oczy mi sie blyszczaly... Za szybko, za dlugo czekalam - juz nie potrafie byc.

Ech... i jeszcze uno dos tres quatro...



I know you want me
You know I want cha

4 komentarze:

  1. Zabawne... wydaje mi się, że doskonale Cię rozumiem. Właśnie teraz, mam podobnie. Ta jesień jest wyjątkowo dziwna, poplątana... Mam nadzieję, że przynajmniej Tobie, wyjdzie to na zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesien zawsze byla przewrotna - za to ja uwielbiam... I tylko wtedy potrafie sie zakochac, chociaz juz nie pamietam znaczenia tego slowa.
    Na zdrowie nie wyjdzie - zawsze nie wychodzi, ale ciesze sie, ze nie tylko ja pokolorowalam sobie w glowie rdzawo czerwonymi odcieniami lisci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby? Jak mam Ci życzyć szczęścia, radości? Cieszę się... chyba, że źle zrozumiałem, to szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ot chwilowe zauroczenie ktore sprawia ze sie usmiecham i smuce jednoczesnie... Z tego nigdy nie wychodzi nic dobrego :)

    OdpowiedzUsuń