czwartek, 21 maja 2009

Jestem a mnie nie ma...

Postanowiłam ostatnio robić coś kreatywnego, pomagać w jakiejkolwiek formie - byleby tylko nie siedzieć w domu. Poszłam do Domu Dziecka i zapytałam czy nie potrzebują wolontariusza. Dzieci są cudowne, mają wiele pytań na które trzeba poszukać odpowiedzi.
Rano zajmuję się maluszkami, które nie skączyły jeszcze roku - przewijam je, karmię i usypiam. Dziś zabrałam jedno na spacer. Zaledwie wsadziłam je do wózka - usneło... Po południu zajmuję się starszymi dziećmi - w wieku szkolnym. Jakiś spacer, gra czy rozmowa. Myślę, że to nie jest trudna praca - niestety istnieje małe ale...
Dzieci są cudowne i wdzięczne za poświęcony im czas - niestety personel nie jest już tak sympatyczny. Czuję się trochę jak intruz, który przeszkadza im w wykonywaniu codziennej pracy. Może obawiają się,że dzieci przywiążą się do mnie a ja odejdę?
Dom Dziecka nie jest chyba miejscem pełnym miłości...


A co ciekawego dzieje się jeszcze? Nic - niestety...
Jestem, żyję - nawet coś robię - ale mam wrażenie, że nikt tego nie zauważa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz