środa, 25 listopada 2009

Rozleniwiłam się ostatnimi czasy - i nie tylko chodzi o małą częstotliwość zaglądania tutaj. Problem jest znacznie większy: nie chce mi się pracować, nie chce mi się uczyć, a co dopiero chodzić na zajęcia. Moje zaległości zaczynają mnie przerażać... Gdzieś między wrześniem a listopadem zaginęła moja pracowitość i tzw. pracoholizm. Czas zabrać się za siebie, bo aż wstyd spojrzeć w lustro. Przyczyny tego stanu są dla mnie niezrozumiałe - większość problemów została już rozwiązana, osiągnęłam wszystkie cele zaplanowane na ten rok... Może warto już wyznaczyć nowe? Dla udokumentowania:

1. Obniżyć opłatę za akademik - bo niby czemu mam aż tyle płacić?
2. Uzyskać podwyższenie stypendium (lub chociaż jednorazową zapomogę) - pieniądze zawsze się przydadzą :)
3. Uczestniczyć w konferencji naukowej - czas zacząć pracę na rzecz własnej przyszłości.
4. Sesja się zbliża - przygotować się!!! Średnia docelowa 4,7 i już!
5. Przeczytać książkę od Muskały - pracę muszę pisać, a nawet tematu sprecyzowanego nie mam...

Chyba to będzie na razie na tyle - do świąt muszę się tym zająć. I koniec obijania, lenistwa i błogiego nieróbstwa. Bo aż wstyd i hańba pozwalać sobie na coś takiego.

Poza tym to wesoło tu ostatnio, pozwalamy sobie na fantazje i żarty niewybredne - to się nazywa dystans do własnej osoby, a wszyscy troje sobie na niego pozwalamy... Ale o tym wiele by mówić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz