Zapomniałam się między godzinami, które płyną - między chwilą i chwilą, których nie ma. Ckliwie spoglądam wstecz, czasem za daleko. Zapominam o przyszłości...
Bywam roztargniona w codziennym rozkojarzeniu, wciąż szukam nieuchwytnie pragnienia, które jest wspomnieniem.
Codzienność już nie przytłacza - staje się nudna. Słucham szeroko otwierając oczy - czasem chciałabym coś napisać.
Tak często narzekamy: bo przecież nic się nie zmienia, bo tyle bym chciała - a niczego nie mam, bo z dnia na dzień świat szarzeje...
Gdy oglądam się za siebie widzę tyle uśmiechu - godzin spędzonych z przyjaciółmi, w tych starych pokojach - w których spędzaliśmy życie. Między ulicami błądząc w obłędzie, szukając schronu. W kawiarniach i pubach, przy czekoladzie i w taktach muzyki.
Czas szybko leci, przecieka przez palce - i właśnie za to chcę go uwielbiać. Nie mogę go cofnąć ani objąć w pamięci. Wspomnienia jak film czarno-biały, działa - nie działa. A ja wciąż idę do przodu...
Lubię na przykład latać samolotem. Oczekiwanie na lotnisku, odprawa której nie cierpię, i znowu czekać... Ale gdy jestem już na pokładzie, zajmuję miejsce, posłusznie zapinam pasy i czuję jak wznoszę się w górę... Prędkość wbija mnie w fotel, nieśmiało się uśmiecham spoglądając przez okno. W dole roztacza się obraz, coś co zostawiam zmierzając gdzieś indziej. Potęga przestworzy i moc techniki przenoszą mnie w czasie.
Uwielbiam przebijać się przez chmury, mleczna mgła przynosi ciemność, jak wata cukrowa oglądana od środka. Wszystko trwa zaledwie kilka minut, samolot zwiększa wysokość a przede mną maluje się niebo skąpane w promieniach słońca. Rozpostarte nad pierzastą kołdrą w której chciałoby się zanurkować.
Koniec podróży - Świat stoi przed domem i szeroko się uśmiecha. Zaprasza.
Oj... ten lot... Śni mi się ostatnio po nocach - jak przedzieram się przez warstwę chmur, by móc patrzeć na nie, jak na poszycie...
OdpowiedzUsuń:*
Kto wie...
o 6.10 z ławicy :)
OdpowiedzUsuńooo, najlepiej :)
OdpowiedzUsuńzapraszam :)
OdpowiedzUsuń