środa, 24 sierpnia 2011

noc, jedna z tych ostatnich - ostatnią nazwana

Zastanawiam się, zastanawiam się poważnie nad nicością i byciem - ale tylko, gdy zapadnie zmrok. Tylko, gdy nad łóżkiem kłaniają się mary - te senne panie, które nie pozwalają zasnąć. Zaspane oczy nie widzą przyszłości...
I czy wspominałam, że potrafię marzyć? Od kilku chwil - tych ulotnych, których nie zatrzymam... Przypomniałam sobie czym jest "żyć", jak cudnie zamknąć oczy otwierając je tylko po to, by się uśmiechnąć. Ciepło i oddech zatopiony w nicości - tych kilka chwil, których warte jest życie... Gdzieś na poddaszu w sierpniowy wieczór - w to lato, którego nie znam - świat zawirował, wróciła przeszłość. Nienazwana, skreślona z góry - jedyna, której pragnę. Noc nieskończona, ulotna w wspomnieniu - nienazwana istnieniem obojga...
Czemu los się smuci? Było i nie jest - nadzieja złudna, która pozwala zasnąć. Niemożliwe na wyciągnięcie ręki, przez kilka sekund zatrzymanych w ciszy...
I te oczy zranione, wysokie czoło i kilka zmarszczek, które czas zwiastują. Cisza między nami wydawała się wszystkim - słowa, które niczego nie oddadzą zamilkły. Uśmiech, ten jeden jedyny - którego nie znam znając go na pamięć, którego odczytać nie umiem mając nieme pojęcie co może oznaczać. Twe oczy wpatrzone w nicość, którą ja oznaczam - błądzące gdzieś między ramieniem a czerwienią ust zaciętych, kryjących rozkosz i uśmiech przewrotny... Gdzie radość i smutek to samo przybrały imię, gdzie w rozkoszy rozpacz się roztapia.
Jak mogłabym zapomnieć? Jak przestać Ciebie kochać? Nieme słowa - wyznanie miłości... I tylko oczy, które wyrażają wszystko - to czego się boję, a czego tak bardzo bym dziś chciała. Dziś - od zawsze oznacza, nic nieznaczące jutro...
Przytul, schowaj mnie w swych ramionach... Kochaj.





I tylko łzy bezsilne po policzkach spływają, ale to niczego nie zmienia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz