niedziela, 21 sierpnia 2011

co w polsce nowego po krótce

Wróciłam z wakacji, dwa beztroskie tygodnie spędzone z ludźmi, których kocham ponad wszystko. Dobre i złe wieści, ślub Kasi i spotkanie z Marcinem... Nazbierało się opowiastek o rzeczach dużych i małych, przygód zabawnych i nieprzespanych nocy. Nie wiem od czego zacząć i o czym pisać najpierw...

Tydzień nad morzem - w osławionej Ustce, niedaleko Słupska. Dwa wyjazdy do Koszalina, którego nie znam i poznać nie zamierzam. Dziadek, który dopełnia ostatnich godzin przykuty do łóżka, unieruchomiony chorobą - która sekunda za sekundą przybliża go do grobu. Serce roztrzaskane nie chce czuć...

Wesele było fajne - bo co innego o weselu można rzec? Młodzi zakochani, rodzina się zjechała, gratulacje, życzenia i tańce do białego rana.

A ja rozstrojona - szczęśliwa i nie jednocześnie. W ramionach Marcina zastygłam na kilka nieprzerwanych sekund, na jedno uderzenie serca... I znów zaczęłam marzyć, co nie zwiastuje dobrego czasu - bo boję się, że może zaboleć. Bez złudnych nadziei - wróciłam do Anglii, do zwykłego życia - zastanawiając się tuż przed zaśnięciem czy to możliwe, czy sen tylko mi się dziś przyśnił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz