czwartek, 6 października 2011

w odcieniu złotawym las mgłą przeszywany

Jesiennie kleją mi się oczy.
Czerwone liście tańczą nie znany taniec - zapach lasu odurza, upojnie nie pozwalając marzyć. Obrazy malują się żółcią nakrapianą pomarańczowymi plamami, w przebłyskach złotawego słońca.
A nade mną unosi się gorzkawy zapach papierosa, dusznie napełnia płuca, słodko mieszając się z jesienią. Pamiętam jak zbierałam jagody - z Kasią w jakimś wielkim lesie. Pierwsze piwo w koszyku otwierane niezdarnie na przydrożnym kamieniu. I deszcz, który z lasu nas przepłoszył.
Pamiętam jak jeździłam z mamą na kurki, pomarańczowo-żółte - bezczelnie wychylające się na poszyciu. Jak rowery za sobą ciągłyśmy, rozmawiając nie pamiętam już o czym. I razu jednego zamiast z koszem grzybów - wróciłyśmy z psiakiem, najbrzydszym jakiego w życiu widziałam.
Pamiętam jak rano wstawałam, zaspana jeszcze, nieprzytomna... Rodzinnie do lasu zmierzając na zawody, grzybobranie rozkoszne. I te kanapki - niby zwykłe - o niezapomnianym smaku, przy samochodzie łapczywie wcinaliśmy.
I krople rosy na polikach mamy. I bukiet wrzosu ukryty między grzybami. I mgłę, co las w swą pierzynę spowiła. I ścieżki, które tata nam pokazywał. I śmiech Adasia, kiedy zagubiony sam nas odnalazł wcale się nie zgubiwszy.
I bardzo Ich kocham, i te jesienne lasy.



 zdjęcie wyszperane w internecie...

2 komentarze: