piątek, 25 września 2009

naukę czas zacząć i inne przemyślenia

Wakacje dobiegają końca, nieuchronnie nadchodzi październik - a wraz z nim rozpoczyna się upragniony przez studentów rok akademicki. Przed naszymi żaczkami nowe wyzwania i przedmioty do zaliczenia. Czas wybrać przedmioty fakultatywne oraz zastanowić się nad dyscypliną sportu w tym roku pożądaną. Wyzwaniem (przynajmniej dla mnie przerażającym) jest test z języka angielskiego decydujący o przydziale do grupy językowej. Ważne stają się też godziny kolejnych zajęć, nazwiska wykładowców, dyżury... Student pierwszego roku - blady, rozkojarzony, z rozbieganym wzrokiem, bez umiejętności szybkiego poruszania się po uczelni - jednym słowem - przerażony, młody człowiek będący w nowej sytuacji życiowej. (Jednym słowem to, to może nie było - ale myślę, że przekaz wyczerpujący.) Aula - ulica Wieniawskiego, Szamarzewo - Instytut Filozofii - tam będę w tym roku 30 września. Na szczęście nie będę tam sama! U mego boku (mam nadzieję) będzie ukochany Paulinki - który wesprze mnie swoim ramieniem w tej nie znanej dla mnie sytuacji.





Zagadnienie z innej bajki: Czy można przewidzieć reakcję człowieka w sytuacji ekstremalnej, nagłej, nieoczekiwanej? Tam, gdzie w grę wchodzą emocje, uczucia, lęki? Myślę, że nawet z pozoru identyczne zdarzenia diametralnie się od siebie różnią. Jest tyle czynników mających wpływ na nasze aktualne samopoczucie, na koncentrację, szybkość reakcji, kontrolę emocji. Czasem ludzie nie podejmują żadnej akcji, działania. Czasem uciekają wewnątrz własnej osobowości, zamykają umysł na jakiekolwiek bodźce - a w ich oczach pojawia się obłęd. Może tak jest lepiej? Może łatwiej?

Warto czasem spróbować i stawić czoło przeciwnością, czasem warto nawet walczyć - zaciekle i nieugięcie. Ale czasem też trzeba się poddać, usunąć w cień, zapomnieć. Czy wtedy jest to już porażką? Czy tylko wyborem, tym niosącym mniejsze zło... Mniej niszczącym, paraliżującym i unicestwiającym wszelkie uczucia.

Każdy chyba sam musi podejmować takie decyzje - co zrobić, w którą stronę pójść - z tym, że nie zawsze jest na to czas. Patrząc w oczy osobie najbliższej wypowiadasz słowa, które ją ranią. Masz pełną świadomość tego, co robisz - wiesz również, co Cię ku temu popycha. Skąd pewność, że będzie czas i sposobność by to odwołać, przeprosić - lub choćby wyjaśnić. Żyjmy tym, co jest TU i TERAZ. Kochajmy TYCH, którzy NAS OTACZAJĄ. Nie żałujmy nigdy tego, co JEST, BYŁO lub BĘDZIE. Życie należy tylko do Nas - do Ciebie, mnie i każdego, kto myśli, kocha i czuje - kto JEST! Bo niektórych już nie ma - przynajmniej nie tak blisko, jak tego pragniemy.


To był chyba post z przesłaniem. Innym razem rozwinę ten wątek - dziś już może niekoniecznie... Dziękuję Panu, który mnie natchnął - mimo, iż nieświadomie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz