poniedziałek, 14 marca 2011

o wschodzie słońca

Kolejna utracona szansa - szansa, której nigdy nie było. Nie było nadziei, a czuje się stratę - zawiedziona, rozczarowana, wciąż nie pogodzona z życiem. Z życiem, które należy do mnie - a które z żadnej perspektywy nie wygląda tak, jakbym tego chciała. Nieustannie i bez wytchnienia, wciąż uciekam. Szukając szczęścia, spokoju, ciszy? Nie wiem... Nie wiedziałam rozpoczynając podróż, widziałam jej koniec - czasem bywał nazbyt wyraźny. Mówiłam: umarłam. Jak widać: wciąż żyję.

Nieuchwytnie, o poranku... Wstaję, co dzień czując słońce na zaspanych polikach, rumienię się przed lustrem - ze wstydu, ze smutku. Nigdzie nie dotarłam, donikąd już nie zmierzam, nikogo już nie widzę na swojej drodze. Może czas zacząć żyć? Czuję, że muszę zacząć łapać słońce...
Nie obiecuję. Nie wiem co będzie. Teraz uciekam - gdzieś, gdzie będę mogła odpocząć, tam gdzie nikt mnie nie znajdzie.

Teraz będę pisać - mam nowe imię i nowy wiersz. Wkrótce będę miała nowe życie.

Nic się nie zmieniło.


Słowem wstępu o smutku i codzienności - teraz cieszę, że mogę zacząć od nowa. Nie będzie tu zmian do czasu, aż pojawią się w moim życiu. Będzie nowy obraz.

Ps. Przypadkowo zupełnie wybrałam datę niezapomnianą. Dwa lata temu obudziłam się martwa, dziś już nie pamiętam.
Ps. Opowiem tę historię, w przyszłości, z perspektywy.
Ps. Przepraszam, że smucę. Tak właśnie powinnam zacząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz