Godziny przeciekają mi przez palce a wiatr dobija się do okna. Nie wiem od czego zacząć i jak uporządkować teraźniejszość. Wszystko wyolbrzymione, wydaje się przerażać, strach pożera człowieka od środka. Ukryty, niezauważony - czai się w okolicach mostka, spływa w dół i uderza z pełną premedytacją gdzieś poniżej pępka, głęboko - nie możesz go wyciągnąć... Obezwładnia, w jednej chwili paraliżuje, mąci myśli do nieprzytomności. I już nic nie jesteś wstanie zrobić...
Cześć:) Czytam, bo warto...
OdpowiedzUsuńDziękuję Alicja :)
OdpowiedzUsuńJeszcze, nie wiem co z tego wyjdzie - ale miło usłyszeć dobre słowo!
Pozdrawiam