piątek, 10 lipca 2009

Brak mi dzisiaj natchnienia, brak konwencji i planu. Jestem oczywiście w Poznaniu, a tak bardzo chciałabym być gdzie indziej... Ogarnia mnie melancholia i tak sobie w niej trwam od kilku dni. Nic mnie nie cieszy, nic nie motywuje do działania. Czekam na telefon z pracy - jednak milczy. Mam ochotę zapalić... Chętnie bym zasneła. Zmianiłam dziś adres mailowy, więc jakby co to piszcie na (...). Wcześniejszy już mnie drażnił, mimo, że mam go od kilku lat. Ilośc niepotrzebnych, zawadzających wiadomości przytłaczała te nowe, ważne. Zrobiłam też coś odrobinę niekonwencjonalnego. Założyłam skrzynkę dla mojej mamy i wysłałam na nią list. Tak może będzie łatwiej powiedzieć jej niektóre rzeczy. Tylko jeszcze muszę powiedzieć mamie, że skrzynkę takową posiada. Pewnie się uśmieje, jak ją znam. Pierwszy list już wysłałam, niezwykle długi, jak na moje zdolności literackie. Choć ostatnio pisanie idzie mi całkiem składnie, przede wszystkim pomaga mi skrystalizować wszystkie bóle, zmartwienia, radości. Sama już nie wiem czego jest więcej...
Wysłałam też drugi list, tym razem do Marleny. Słońce jeśli to czytasz to przepraszam za wszechogarniający smutek pokrywający moje słowa. Myślę, ze to raczej melancholia, baeczynność skłania mnie do takiej postawy. Życie ostatnio straciło tępo lub tylko mi się tak wydaje. Muszę przyznać, że mimo wszystko się nie nudzę - nie mam tylko żadnych konkretnych obowiązków. Gdy dostanę wypłatę zrobie prezęt mojemu Adasiowi - tak dawno nic ode mnie nie dostał, a dla siebie kupię książkę. Wacham się tylko którą... Po głowie bładzą mi przede wszystkim dwa tytuły, Malte i Ogród w Milanówku... Obie książki chciałabym mieć, posiadać i wracać do nich w długich, samotnych, popołudniowych godzinach... Obie czytałam, obie uwielbiam i zapewne obie kupię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz