wtorek, 21 lipca 2009

energia zerowa - niestety

Siedze sobie w akademiku i probuje cos stworzyc - wiele mi z tego nie wyjdzie, bo musze wracac do pokoju... Moje Kochanie siedzi i pije - niestety... Zamiast przyjsc i mnie przytulic. Ale cuz z tego? Przeciez moj to On wcale nie jest - ewentualnie bywa od czasu do czasu tulac mnie w swoich ramionach. Ale i tak mi z tym dobrze - dobrze, ze istnieje w zyciu moim beznadziejnym z leksza czasami.
A z pozytywow? Adas u mnie jest przez kilka dni i moge sie nim nacieszyc do woli i bez ograniczen. Zabralam go do Ogrodu Botanicznego, nad Warte, do kina, dzis zwiedzana Cytadela byla... Jutro do pracy, ale to dopiero wieczorem - wiec zapewne cos da sie wykabinowac. Boli mnie jedynie brak funduszy aby zabrac go na lody, czy dobry obiad... Ale i z tym jakos damy rade. Dzis w ramach obiadu byly nalesdniki - PYCHA - Slawek robil. Paulinka zmeczona po calym dniu w pracy, ja natomiast sie nie wyspalam i brak mi czulosci mego ukochanego. Oj marudze dzis straszliwie...
Nie mam sie kiedy wypisac, gdzie zrobic to w spokoju, ciszy, bez zbednego stresu.. Ble ble ble - wystarczy juz na dzisiaj tych zali i smutkow. Podsumowujac jestem zmeczona i chce do pracy i do Niego, tego mojego jedynego, ktory zaprzata ta moja skolatana glowke.
I jeszcze za literowki przepraszam, ale brak polskich znakow na tym komputerze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz